Czemu pogranicze? Z dwóch powodów. Pierwszy to miejsce rajdu - nasza wyprawa odbywała się po dwóch stronach granicy polsko-niemieckiej, drugim zaś pora roku i pogoda - ostatnie tak piękne chwile tego roku.
Zaczęliśmy od zwiedzenia Chojny. Później skierowaliśmy się do Krajnika Dolnego, przekroczyliśmy granicę, docierając do Schwedt. Na tym odcinku mieliśmy dwie awarie - najpierw problem z kołem u Agnieszki, potem Michałowi poszła dętka.
Po uporaniu się z naprawami zamierzaliśmy więc tylko minąć Schwedt ale ku naszemu zdziwieniu, tajemniczy Pan zaprosił nas do zwiedzenia wieży tamtejszego kościoła ewangelickiego z czego też skrzętnie skorzystaliśmy. W Gartz zaś zwiedziliśmy ruiny tamtejszego kościoła - nie do końca odrestaurowanego po zniszczeniach.
Między Schwedt a Mescherin jechaliśmy pięknymi ścieżkami rowerowymi - też takich by się chciało w Polsce - na różnych odcinkach asfaltowe i z pol-bruku ale niezmiennie gładkie, szerokie i wolne od samochodów.
W Mescherin rozdzieliśmy się - część z nas wróciła do domu przez Gryfino (w zależności od przyczyn zmiany trasy) pociągiem lub o własnych siłach - rowerem po wschodniej stronie granicy. Pozostała część grupy przez Rosówek, Kołbaskowo, Siadło Górne i Ustowo wróciła do Szczecina zgodnie z planem.
Niezapomniana eskapada. Wszystkim, którzy nie byli, zostają tylko poniższe zdjęcia na pocieszenie:-)